Efekty fajne (3D + surround), fabuła prosta i przewidywalna, typowy american hero + oczywiście wątek miłosny. Film na faktach, ale amerykańce nie zrobili nic extra poza zwykłym schematem (a szkoda), mimo że życie napisało scenariusz. Miło spędzone 2h w kinie i tyle.
Ja miałam wrażenie, że najwięcej uwagi włożono w efekty (które były świetne, w Imaxie czułam się jakbym siedziała w łódce z nimi) niż w samą fabułę. I wiem, że film oparty na faktach, ale jakoś nigdy im to nie przeszkadzało w naciąganiu pewnych kwestii, żeby były bardziej "filmowe". Np. mogli podkręcić dramatyzm w samej scenie ratowania rozbitków, bo po trzymającym w napięciu przedzieraniu się za mieliznę zdjęcie tych 32 facetów z gigantycznego tankowca przy gigantycznych falach jakoś tak prosto poszło. Albo dziewczyna mogła coś więcej zrobić, poza staniem i płakaniem.
Ps. cały film miałam wrażenie, że jednego z tych marynarzy gra Szyc XD Ben Foster był w tej charakteryzacji strasznie do niego podobny.
Efekty faktycznie dobre, ale same zdjęcia zrobiły na mnie większe wrażenie w "Samym sercu morza". Tam można było się poczuć jednym z członków załogi wielorybniczego statku. W "Czasie próby" byłem tylko obserwatorem.
Niestety tamtego filmu nie zdążyłam zobaczyć w kinie (ani gdzie indziej), więc się nie wypowiem.
Szkoda. W kinie oglądało się świetnie, nawet rozstawienie masztów robiło wrażenie. Tego mi właśnie w "Czasie próby" zabrakło.
Zgadzam się! Też miałem wielokrotnie wrażenie, że tamtego marynarza grał Borys Szyc! I nie mogłem się od tego opędzić :))
Skoro na faktach to co mieli zrobić extra? Zabić 10 osób mimo, że wszyscy przeżyli? Dodać lądowanie ufo? Rekiny? A może 50 dni na morzu?
Film nawet ciekawy, niektóre sceny są cudownie nakręcone, ale...
Głupio zabrzmi, ale spodziewałam się , że trochę inaczej będzie ukazane przełamanie statku (w kontekście: że będzie to o te paręnaście sekund dłużej trwało, i kamerą pokazane jak puszczają co niektóre nity i choć parę ujęć z mostka i reakcji załogi z zatopionej części). Wiem, że na faktach autentycznych, ale na końcówce jak już schodzili do tej łodzi, też mi czegoś brakowało. Też się spodziewam, że w którymś momencie trochę większa fala zepchnie tą łódź ratunkową zbyt blisko tankowca czy coś i będą musieli się z powrotem ustawiać.
Dokładnie. Wszystko zostało za łatwo pokazane. Też myślałem że katastrofę tankowca pokażą ciekawiej i przynajmniej dłużej. Akcja ratunkowa też poszła bez praktycznie przeszkód. Mimo wszystko daje radę.
Chcieli postawić raczej na zaskoczenie, kiedy ten marynarz wchodzi na pomost i widzi co się stało.
I w sumie dobrze, scen destrukcji i rozpadu różnych rzeczy na filmach to się już naoglądaliśmy.
Coś w tym jest, ale jak napisałam tych paru sekund mi właśnie brakło :/ Choćby puszczania paru nitów, które nie muszą oznaczać, że z statku zrobiły się nagle dwa. Ukazana w filmie scena dała mi (mówię za siebie) do zrozumienia, że łączność padła i statek jest uszkodzony i tylko tyle i nie powinien się w ogóle przełamać. Nawet ten spawany fragment jakoś ciężko jest przypisać jako "sprawca katastrofy"
Tu są zdania podzielone, dla mnie w takim filmie powinno być to trochę bardziej rozbudowane ktoś inny lubi inaczej przedstawioną sytuacje i też będzie ok :) Nie mnie narzucać poglądy.
Miłego poniedziałku :)
Podobna scena była, o ile pamiętam, chyba w "2012" - panika w budynku, na zewnątrz szaleją trąby w powietrzne i niszczą bodajże San Francisco, straszny huk i gość na korytarzu widzi, że szparą pod drzwiami jego pokoju bije wyjątkowo jasne światło, zaintrygowany podchodzi, otwiera drzwi, a tam nic nie ma. Przestrzeń. Pół budynku przestało istnieć. Tutaj analogicznie. A strzelające nity mieliśmy jak pękał ten spaw. Marynarze pospadali... ogólnie zamieszanie się zrobiło.
W zasadzie, pisząc "...w takim filmie powinno być to trochę bardziej...", narzucasz jednak swoje poglądy reżyserowi.
Pozdrawiam.