Nie ma to jak film bez scenariusza. Przynajmniej można się pośmiać z ambitnych widzów na forum.
Problemem dzisiejszych czasów jest to, że każdy uważa się za uprawnionego do wydawania dowolnych sądów o czymkolwiek. Nie chodzi tu o naturalne prawo każdego do własnej oceny - chodzi o autorytatywne stwierdzenia w rodzaju "nie ma to jak film bez scenariusza. Przynajmniej można pośmiać się z ludzi na forum". Mnie się chce śmiać z ludzi, którzy nie znając łaciny czytają sonety Petrarki w oryginale a potem piszą w necie swoje autorytatywne opinie na ten temat.
Tylko że ten film praktycznie nie miał scenariusza. Lynch kupił kamerkę i zaczął kręcić randomowe sceny bez ładu i składu.
mhm,, Chopin siadając do fortepianu też często niec miał nutr i grał randomowe dźwięki. Potem mu impromptus wychodziły. Film wcale nie musi mieć scenariusza wcześniej przez mogołó zHolllywood zaaprobowanego .Akurat Inland Empire jest dla mnie zbyt hermetyczny i nie wszystko w ni mumiem połapać. Ale już Mulholland Drive jest jasny i oczywisty, a mnóstwo profanów z podobnym wigorem oskarża ten film o "randomowe sceny bez ładu i składu". Nie wykluczam
Ja pisałem o IE, a nie o MD. MD to piękny film, a IE nie ma sensu. Po prostu; nie ma sensu się czegokolwiek w tym filmie doszukiwac.
Można się nie doszukiwać i po prostu oglądać tak jak obraz lub tak jak po prostu można czytać książkę. Sztuka nie musi skrobać jakiegoś trzeciego dna żeby nią była.