Ona zaręczona szykuje się do ślubu ale jedzie pobyć sama. Słucha opowieści dziwnych treści swoich "ciotek" o złych chłopach, egoistycznych świniach. W międzyczasie poznaje faceta który wyrywa ją "na truskawki". Zdradza nażeczonego. Nie wie kogo właściwie chce, najwolała by kilku bo po co wybierać i się ograniczać. Ostatecznie wybiera swojego "starego" bo kruk ją przywiódł do niego.
Serio? To ma być scenariusz dramatu? Czegoś tak okropnie infantylnego dawno nie widziałem.