Tyle się o nim nasłuchałem więc go obejrzałem, aż mnie zabolało że nie zrobił na mnie żadnego wrażenia, więc pomyślałem że może czegoś nie zrozumiałem, coś mi umknęło. Sięgnąłem więc po książkę, ta mnie zachwyciła i po jakimś czasie znowu w nadziei na zrozumienie filmu włączyłem go.
I nic...
Nie wyglądasz na trolla, więc może napiszesz dokładniej dlaczego nie podchodzi bo trudno coś odpowiedzieć na takie zarzuty.
Hmmm, zabrakło mi jakiejś głębi, takiego wielkiego ACH!
Wiem że film ma swoje lata, ale jakoś był dla mnie zwykłą opowiastką, trochę drastyczną, ale zabrakło mi jakiegoś, nie wiem sam budowania napięcia i łątwiejszego przekazu wobec głównych wątków...
Z drugiej strony starszy "12 gniewnych ludzi" rozwalił mnie totalnie przesłaniem i wątkami, samą budową również.
Chyba tak to ujmę - Lot nie przemówił do mnie.
Książka tak ale film nie i chociaż lubię Nicholsona i pewnie obejrzę to jeszcze raz, to nie zrozumiałem niczego co on chciał mi przekazać.
Ot zwykły urwis, taki trochę bad boy i buntownik... i tyle.
A to już było, w Easy riderze ;)
ten film od samego początku czyli muzyki gdy Jack jedzie do zakładu do samego końca gdy "wódz" ucieka ma głębię i to olbrzymią ...opowiada o umownej granicy między normalnością a jej brakiem,pokazuje portrety psychologiczne różnych osób ....no ale to już wiesz bo książka podeszła ...dziwie się że film nie ...mi jak książka się podoba to ekranizacja przeważnie również ...czasem mniej czasem więcej ale jednak podoba mi się zawsze bo jak by nie patrzeć ostateczna puenta zostaje ta sama
Chodzi mi raczej o głebie w samym filmie, taką bardziej techniczną.
Generalnie to ekranizacja czy adaptacja raczej rozczarowują, bo to jest wizja reżysera i częściowo się wdziera w nasze wyobrażenia po czytaniu. Tak jest zazwyczaj...
Tylko że w tym wypadku, tak jak pisałem, najpierw obejrzałem film, później przeczytałem książkę, potem znowu obejrzałem film.
Z filmu odebrałem może 10% przekazu zawartego w książce ...
Chyba jeszcze raz go obejrze :>
fakt że książki są o niebo lepsze bo sam fakt iż musimy wysilić wyobraźnie.... i np czytając horror,a że jest to nasza wyobraznia bedziemy widzieć to zawsze jak najbardziej przerażająco z naszego punktu widzenia itd z innymi odczuciami nie tylko z lekiem ....jak dla mnie jedynym wyjatkiem jest "zielona mila" ....książka wręcz mnie trochę przynudzała ale film za to wcale
Czemu, jak komuś film się nie podobał to standardową odpowiedzią jest "kwestia wrażliwości"...?
Jak uznam, że "Zmierzch" był dla mnie beznadziejny to również moja wrażliwość kuleje? Bez przesady - to raczej kwestia gustu.
Postawiłam nieco wyższą ocenę niż Robiczek, ale również byłam rozczarowana po obejrzeniu. Na razie sięgam po książkę.
Nie chodzi o to,że ona kuleje.Może to trochę jak w tej piosence: "Pan widzi krzesło ławkę stół
A ja rozdarte drzewo" ,może to kwestia doświadczeń życiowych,określonego sposobu patrzenia na świat.Przykładowo ktoś kto zachwyca się filmem "Kac Vegas" nigdy nie zachwyci się "Lot..", a jak się zachwyci to znaczy,że jest nieszczery.Ale nie mam pojęcia czyja wrażliwość kuleje.
Generalnie... Co do wrażliwości to uważam że masz dużo racji.
Nie wiem, po prostu nie zadziałał na mnie ten konkretny film.
Ale co do drugiej części to wiesz, nigdy nie mów nigdy ;)
Co ma szczerość do rzeczy - jak się komuś coś podoba i to działa na niego to tak jest i kropka.
Wpływ czegokolwiek poza swoim odczuciem na taki osąd jest nieszczere... imho xD
a zmierzch fajny, pozytywnie zaskoczony bylem, chociaż nastawiałem się ostro negatywnie.
no co, dziewczyna kazala ;>
Mam to samo... Książka jest przede wszystkim wielką metaforą i da się to odczytać. Film już tego przekazu nie zaadaptował. Bez sensu. Historia z filmu, bo jako pierwsze obejrzałam film, zszokowała mnie. Po obejrzeniu filmu musiałam wystygnąć, ale nic mi to nie przekazało. To nie jest film, który bym zapamiętała. Oczywiście nie zapamiętałabym go, gdyby nie to, że to jeden ze sławniejszych filmów w historii kina...
Fakt, co człowiek to opinia. Film powstał w 1975 w epoce, gdy totalitaryzm sowiecki miał się jeszcze całkiem dobrze i nic nie zapowiadało jego końca. Reżyserował go Milos Forman, Czech, który system, w którym króluje zakłamanie i lekceważenie prawa jednostki, poznał od podszewki. Oglądałem ten film jako młody człowiek, czyli dawno temu, sam żyjąc w środku systemu i doskonale czując przekaz filmu. Myślę, że ludzie, którzy nie przeżyli tamtych czasów nie są w stanie odebrać, docenić i właściwie zrozumieć tego filmu. Jednego z najlepszych, o ile nie najlepszego, jaki zdarzyło mi się w życiu obejrzeć. Nic z tego filmu nie rozumieją. Może to dobrze. :)
niepotrzebnie sie nasłuchałeś, gdybyś podszedł do tego filmu "z marszu" to inaczej by to wyglądało, mnie go poleciła tylko moja mama bo jest to jej ulubiony film, faktycznie fabuła ciekawa a przesłanie głębokie wręcz na poziomie duchowym
powiem wam tak, jako że ten film oraz książkę używałem w prezentacji maturalnej z polskiego, przestudiowałem je od podszewki po samo dno i nie zgadzam się z Robiczkiem, że ten film nie ma głębi, poza tym nie podjęliście jednego wątku, jest on alegorycznym przedstawieniem ustroju totalitarnego- szpital jest tutaj ciemiężycielem można powiedzieć, że państwem totalitarnym zamkniętym w sztywnych normach i regułach nie cierpiących jakichkolwiek odstępstw, siostra Ratched przedstawicielem władzy. Zaś nasz szalony Jack jest czymś w rodzaju "wyzwoliciela" kogoś kto stara się obalić istniejący system moralno-społeczny.
po prostu nie podoba Ci się, co w tym dziwnego? Nie wszystko musi się wszystkim podobać. Na mnie też nie zrobił wrażenia, podobnie jak obrazy Picassa ;-)